Na rysunku: Popularna i chętnie uczęszczana letnia pływalnia miejska przy Placu Kongresowym w Wiedniu

Weterani letniej pływalni Kongreßbad

30.6.2020

U mojej babci i mojego dziadka przy Wiedenhofer-Hof jest cool i zawsze coś się dzieje. Ich balkon jest najfajniejszy na świecie. Całymi dniami możemy na nim sterczeć i gapić się z góry, przez wysokie drzewa na pływalnię Kongreßbad. Czasem podpatrujemy, jak chłopcy, ale też dziewczyny wspinają się przez ogrodzenie, żeby pobyć na basenie „na gapę”. Moja babcia opowiada, że w jej czasach ciągle to się zdarzało. „Ja też tak robiłam”, mówi babcia, „nie miałam przecież pieniędzy. A te naprawdę biedne dzieci personel pływalni wpuszczał bez biletu”.

Dziadek całymi dniami przesiaduje w swoim letnim fotelu na balkonie i pije wodę z cytryną, kawę, a wieczorem wino. Czyta gazetę, a potem zasypia. Moja babcia robi mu kawę w kuchni, a ja wynoszę ją dziadkowi na balkon. Chwytam filiżankę obiema rękami i staram się nie potknąć po drodze. Kawa zabawnie chlupocze w filiżance. Zwykle przelewa mi się zresztą z filiżanki na talerzyk. Dziadek stawia wtedy zawsze samą filiżankę na swoją gazetę i chlipie kawę prosto z talerzyka. A siorbie przy tym okropnie głośno tak, jakby kawa wprost z talerzyka smakowała mu najlepiej.

Pan Wdzięczny i Pani Mocarna

Uwielbiam być z babcią i dziadkiem, ponieważ zawsze mają dla mnie czas. Przez cały dzień są w domu. Nigdzie nie wychodzą, a jeśli wychodzą, to zabierają mnie ze sobą. Nawet kiedy pada deszcz, możemy razem spędzać czas na balkonie, bo jest zadaszony. Mój dziadek jest bardzo wdzięczny babci za to, że w trakcie przydzielania mieszkań tak bezczelnie i śmiało wykłócała się właśnie o ten lokal. Nagle okazało się wtedy, że mieszkanie z balkonem w ostatniej chwili i o mały włos miałby dostać ktoś inny, ale moja babcia zaprotestowała i dzielnie broniła przydziału.

Moja babcia jest bardzo silną kobietą. Jest niska, ma krępe ramiona i kark jak byk. Dziadek też mówi, że jest silny, ale tylko wtedy, kiedy babci nie ma w pobliżu. Przy babci dziadek tylko otwiera zawsze usta, żeby coś powiedzieć i udaje, że ma nad nią przewagę. Fajne jest jednak to, że ci dwoje dobrze się ze sobą dogadują. Zawsze powtarzają, że tak długo już żyją na tym świecie, że przestali się kłócić o byle drobiazgi, jak moja mama z tatą. Oni naprawdę nigdy się ze sobą nie kłócą, mój dziadek i moja babcia, no i na szczęście są wciąż całkiem zdrowi.

Oklaski dla skoczka do wody

Dziadek ma za sobą wielką przeszłość jako skoczek z wieży do wody na basenie przy Kongreßplatz. W salonie wiszą jego zdjęcia z tamtych czasów. Czarno-białe. Na jednym z nich dziadek stoi z rozpostartymi ramionami na dziesięciometrowej wieży, włosy ma zaczesane do tyłu i przylizane, jakby wtarł w nie garść oleju. Na zdjęciu ma całkiem pokaźne mięśnie i wygląda na mocno opalonego. Na twarzy widać silną koncentrację.

Dziadek mówi, że po jego skokach z wieży do wody ludzie głośno krzyczeli i bili mu brawo. Wszyscy wstawali ze swoich miejsc i gromadzili się wokół basenu. Wtedy w tej miejskiej pływalni był tylko jeden basen. Stumetrowy. A woda w nim była potwornie zimna. Niektórzy ludzie nie podnosili się ze swoich ręczników i obserwowali wyczyny dziadka na leżąco. Kierownik pływalni wyłączał muzykę, wszyscy milkli, a wtedy on, mój dziadek, oddawał skok. W powietrzu kręcił śruby, salta i inne wygibasy, po czym napięty prościutko jak struna nurkował do wody. I wtedy rozlegał się aplauz.

Ćwiczenia w salonie

Wpadłem kiedyś na zabawny pomysł. W salonie ustawiłem taborecik i zapytałem dziadka, czy mógłby pokazać mi, jak on to wtedy dokładnie robił, skacząc z niego. Najpierw dziadek wolał zostać na balkonie i nie chciał się ruszyć ze swojego wygodnego letniego fotela, ale wyciągnąłem go stamtąd i ubłagałem, żeby wszedł do salonu. W końcu dał się przekonać i bardzo ostrożnie wszedł na taboret. On jest już rzeczywiście bardzo, bardzo stary. „Brawo!”, krzyknąłem i zacząłem klaskać. „A teraz rozłóż ramiona, dziadku!”, zachęcałem go, a on to zrobił, choć zachwiał się przy tym troszeczkę. Jednak po chwili dziadek całkiem sam z siebie wyprostował szyję, a wzrok jego był dokładnie tak samo skoncentrowany, jak wtedy, w chwili uwiecznionej na zdjęciu. Ach! Super to wyglądało! Zacząłem mocno bić brawo i tupać nogami o podłogę.

Wtedy nadeszła babcia i powiedziała: „A cóż się tutaj wyprawia?”. Kiedy zobaczyła dziadka w tej pozie zaczęła się śmiać i wymachiwać rękami, jakby próbowała go naśladować, ale dziadek nie dał sobie przeszkodzić. Napiął ramiona i nogi jeszcze odrobinę mocniej i skoczył. Babcia krzyknęła i chciała podtrzymać dziadka, ale on już wylądował na dywanie, niczym skoczek narciarski. „Widzisz,” powiedział, „nie zapomniałem, jak to się robi!”

Strzały w lutym

Czasami dziadek wspomina, jak strzelano z Parku Kongresowego w kierunku Sandleitenhof. Kiedy w pobliżu tylko coś trzaśnie, dziadek automatycznie przypomina sobie o tych strzałach. To może być odgłos z rury wydechowej, pokrywka w kuchni, okno lub trzaskające na przeciągu drzwi. Dziadek był jeszcze dzieckiem, kiedy strzelano. Mieszkał wtedy z mamą w jednej z bocznych uliczek. Było cicho, potem rozlegały się krzyki i strzelano. I ludzie padali martwi na ulicy. Całkiem niedaleko, blisko niego, tam, gdzie mieszkańcy chodzą teraz na spacery z psami i przejeżdżają samochodami.

„Cóż ci ludzie zrobili, ci ludzie w Sandleitenhof?”, zapytałem w końcu kiedyś dziadka. „Byli innego zdania”, odparł. „I dlatego do nich strzelano?” „Tak, czasami tak niestety bywa”. „A czy tak znowu może się stać?” „Wszystko jest możliwe, ale mam nadzieję, że nie”. Na to odezwała się babcia: „Dziadek i ja przeżyliśmy wiele okropnych rzeczy, dlatego jesteśmy nieufni. Ale jedno ci powiem: Ludzie nigdy nie powinni strzelać do innych. Po to jesteśmy ludźmi, żeby się ze sobą dogadywać”.

Zasady i nostalgia

Na pływalni przy Placu Kongresowym najbardziej lubię zjeżdżalnię. Jest długa, ma dużo zakrętów, a na koniec ciągnie się jeszcze trochę pod wodą. Podobają mi się też żółte szafki w przebieralni. I te sterty czerwonych i białych desek. Mój dziadek najchętniej sieci w bufecie na górze i patrzy z góry na basen. Wokół, na trawie leży mnóstwo ludzi. Z basenu do bufetu prowadzi ścieżka w cieniu wysokich, starych drzew. Sporo tutaj wygląda jeszcze tak, jak dawniej, ale sporo też się zmieniło. Dziadkowi brakuje jego dawnych kumpli, starych przyjaciół. Została ich tylko garstka. Na zdjęciach w salonie wszyscy oni są młodzi i weseli, a kiedy dzisiaj spotykają się na basenie, są już starzy, chociaż nadal weseli.

Moja babcia szybko traci cierpliwość, kiedy siedzi ze starymi ludźmi, mimo że sama jest już stara. Dlatego woli iść popływać. Do dzisiaj pływa jak sportsmenka, w czepku i okularach pływackich. Ma przyjaciółkę, która jest do niej bardzo podobna. Obydwie nie udają damulek. Mówią wprost, co myślą i robią to, co uważają za słuszne. Obydwie są silnymi kobietami.

Interesujące linki dotyczące powyższej historii

Rysunek: Sandra Biskup
Tekst: Simon Kovacic
Tłumaczenie: Joanna Chwastek